Zacznijmy od tego, że dość swobodnie będziemy podróżować po elementach składowych roweru. Myślę, że mimo wszystko dość łatwo będzie zrozumieć, jaką dwukołową bestię przyszło mi ujeżdżać.
Koła
Przede wszystkim jest to rower górski ukierunkowany w stronę nieco łatwiejszego przemieszczania się po szosie. W rowerach MTB przeznaczonych do jazdy rekreacyjnej, opory toczenia i potencjalne kapcie generowane są głównie przez tylne koło. Wynika to z większego nacisku na jego oś, wskutek dość wyprostowanej sylwetki rowerzysty. W celu zmniejszenia tychże oporów na szosie oraz zachowania akceptowalnej trakcji w terenie, a także zredukowania częstotliwości przebić, rower został zaopatrzony w stosunkowo wąską, dość budżetową, tylną oponę z gatunku semi-slick — Kenda Khan K‑935 26x1.75″ z wkładką przeciwprzebiciową K‑Shield. Kółko można napompować do 4,5 bara, co dodatkowo ułatwia mu toczenie po utwardzonej nawierzchni. Niestety odbywa się to kosztem komfortu jazdy. Na bardziej terenowe przejażdżki opona pozwala zejść z ciśnieniem do 2,8 bara. Ciśnienie powietrza w tylnym kole zazwyczaj utrzymuję w przedziale 3,9–4,1 bara, więc mój zadek tęskni za sztycą amortyzowaną.
Idąc dalej tropem tylnego koła i jego znacznego obciążenia, zamiast standardowej obręczy 19 mm w zastosowanym kole egzystuje kapslowana rafka 21 mm Rodi Black Rock 559–21, co powinno objawić się lepszym trzymaniem i tak węższej niż zazwyczaj w “góralach” opony. Na ogólną sztywność koła wpływ ma zaplot, naciąg i kąt prowadzenia szprych. Ten ostatni jest ponadstandardowy wskutek zastosowania piasty XLC Evo QR z szerokim kołnierzem po stronie przeciwnapędowej.
Nie napiszę, że powyższe odbija się na poprawie sztywności bocznej koła, zwłaszcza w ciasnych zakrętach, ponieważ porównanie mam tylko do zimówki na obręczach z tektury i szprychach z plasteliny (nie no, aż tak źle nie jest), ale rower jest niezwykle zwrotny.
Przednie koło, co prawda mniej obciążone niż tylne, ale jako pierwsze musi poradzić sobie z wszelkimi nierównościami oraz zagwarantować odpowiednią trakcję. W związku z powyższym zdecydowałem się na koło na bazie oczkowanej obręczy w rozmiarze 622–19 i nieco silniej bieżnikowanej niż tylna, ale równie budżetowej opony Compass W‑2019–02 29x2.1″, której bieżnik łudząco przypomina bieżnik opony Kenda Small Block Eight.
Jako bonus, koło zaplecione jest nierdzewnymi szprychami, które utrzymują w miejscu piastę ze wbudowaną prądnicą Shimano DH-3D32, dostarczającą nominalnie zawrotne 3W mocy. Te 3W zamiast oświetlenia zostanie spożytkowane na doładowywanie urządzeń pokładowych oraz podświetlenie kokpitu, gdy je nareszcie zmajstruję.
Frameset — rama i widelec
Praca przedniego koła wspomagana jest przez niedrogi widelec amortyzowany SR Suntour XCM RLO 29″. Amoryzator posiada porażające 80 mm skoku, z którego — jak na razie — udało mi się wykorzystać 66 mm, ale ważniejsza dla mnie jest jego hydrauliczna blokada odpalana z manetki na kierownicy; przydaje się zwłaszcza na podjazdach i płaskich odcinkach asfaltowej nawierzchni przyzwoitej jakości, a brak konieczności upierdliwego schylania się do dźwigni blokady, umieszczonej na koronie amortyzatora, dodatkowo podnosi bezpieczeństwo.
Przejdźmy może w końcu do rzeczy najważniejszej, skoro pierwszą połowę framesetu mamy omówioną. Jego druga połowa, czyli rama, to konstrukcja nietuzinkowa, prosto od chińskiego sprzedawcy. Jest to aluminiowa rama składana poprzez obrót zespołu tylnych trójkątów wokół osi (geometrycznej) rury podsiodłowej. Zatrzaśnięcie połówek ramy odbywa się za pośrednictwem zwyczajnego zacisku mimośrodowego, podobnego do tych stosowanych w kołach spod szyldu Joytech.
Jakoś to rozwiązanie nie napawało mnie optymizmem, więc zastosowałem dodatkowe zabezpieczenie w postaci nierdzewnej, ślimakowej opaski zaciskowej, tzw. cybanta, które uniemożliwia rozłożenie się ramy nawet w przypadku pęknięcia powyższego zacisku.
Problemy
Nie obyło się bez problemów. Rama jest o 2 cm krótsza niż w specyfikacji, a sam zatrzask posiada nadprogramowy luz, który musiałem skasować szeroką, nierdzewną podkładką ze stali A2. Gdybym tego nie zrobił, zamknięcie połówek ramy zaciskiem mimośrodowym generowałoby niepotrzebne naprężenia w obrębie spawu pomiędzy rurą podsiodłową a główną rurą ramy, co mogłoby doprowadzić do jej pęknięcia. Po kilkuset kilometrach katowania po przeróżnych wertepach i regularnych przeglądach nie zanosi się, aby z ramą miało stać się coś niedobrego.
Podsumowując tę część
Mój rower to hardtail, składak 26″ z przednim kołem 29″, z dynamem — a będzie jeszcze dziwniej. Ponoć jeden obraz jest wart więcej niż tysiąc słów więc załączam zdjęcie.
Zawsze chciałem mieć składaka — padło akurat na MTB. Nic nie poradzę 😉 A tak na marginesie, nie wiem jak Wam, ale mnie kwitnący rzepak (pic rel) koszmarnie śmierdzi. Do zobaczenia w kolejnej części, w której zajmiemy się napędem i kokpitem składaka “sześćdziesięciodziewięciera”.