W życiu przychodzą takie momenty, kiedy, nie uświadamiając sobie tego, robimy daną rzecz po raz ostatni. Nie inaczej stało się w moim przypadku, gdy zabrałem swój składany rower w ostatnią podróż.
Czasami mozolnie wspinamy się po drabinie i gdy dotrzemy na szczyt, okazuje się, że jest oparta o niewłaściwą ścianę. Składak 69 okazał się moją porażką, z której wyciągnąłem bardzo cenną lekcję: mój rower skonstruowałem na bazie niewłaściwej, za małej ramy, co powodowało szereg komplikacji, z którymi się później zmagałem.
Zbyt mały rozmiar ramy
Ramę zamówiłem na AliExpress w pół cala mniejszym rozmiarze, niż mam w zimówce (starym rowerze, który “cioram” zimą), czyli na styk, ale otrzymałem jeszcze mniejszą. Sprzedawca zwrócił mi przeważającą część środków za niefortunny zakup, więc stwierdziłem, że “zaoszczędzoną” gotówkę spożytkuję na przystosowanie roweru do mojej anatomii. W końcu lepsza rama za mała, niż zbyt duża, gdyż braki można skompensować dłuższym mostkiem i dłuższą sztycą z offsetem (odsadzeniem w tył uchwytu montażowego siodełka). Przynajmniej tak mi się wtedy zdawało.
Zastosowanie sztycy 450 mm, pozwoliło na w miarę komfortową jazdę. Wysunąłem ją z ramy do maksimum dopuszczalnego przez producenta, choć 1 cm wyżej jeszcze by się przydał. Niestety, tak znaczne wysunięcie sztycy i zbyt krótka rama, pomimo potężnego dociążenia przodu roweru sprawiały, że podczas niemal każdego mocniejszego depnięcia w pedały w czasie ruszania, przednie koło odrywało się od podłoża na chwilę i przez moment rower tracił sterowność.
Z jednej strony zjawisko sympatyczne, ponieważ dawało złudne poczucie niesamowitej siły w nogach, z drugiej — cokolwiek niebezpieczne w ruchu ulicznym. To samo zjawisko, a raczej przesunięty w tył środek ciężkości, ułatwiał pokonywanie wysokich krawężników oraz gwałtowne hamowanie — nigdy nie zdarzyło mi się, żeby tylne koło samoistnie uniosło się w razie awaryjnego hamowania.
Złamana sztyca
Aluminiowa sztyca złamała się po przejechaniu ok. 1065 km, a że nie odbyło się to gwałtownie, zawdzięczam prawdopodobnie zaciśniętemu na wsporniku siodła bagażnikowi z dodatkowymi podpórkami mocowanymi do tylnych trójkątów ramy. Układ rama — sztyca — bagażnik trzymał się na tyle stabilnie, że pozwolił na bezpieczny powrót do domu, choć raczej w pozycji stojącej.
Zniechęcony zachowaniem sztycy ze stopu aluminium, zakupiłem jeszcze dłuższą, 1″ sztycę stalową oraz odpowiedni adapter na 27,2 mm. W końcu mogłem ustawić siodełko na idealnej wysokości! Komfortem jazdy nie zdążyłem się nacieszyć, ponieważ okazało się, że wspornik siodełka samoistnie wjeżdża w rurę podsiodłową podczas jazdy i nacisku moich 4 liter; nawet pomimo zaciśnięcia mimośrodowego zacisku sztycy z całej siły.
Problem zjeżdżającej sztycy rozwiązało użycie zacisku na śrubę oraz żelu montażowego do sztyc karbonowych. Kilka przejażdżek później również stalowa sztyca uległa presji moich jędrnych pośladków i poddając się, pięknie wygięła się w tył (o_O).
Rama składana o innej niż typowa rama konstrukcji
Nietypowa konstrukcja ramy sprawiała, że użytkowanie bidonu położonego w pobliżu suportu było bardzo niekomfortowe i niehigieniczne. W tamtym miejscu mógł się znajdować jedynie rezerwuar na wodę. Bidon i pompkę musiałem przenieść na kierownicę, co bardzo ograniczyło ilość miejsca w kokpicie. Przyznać muszę, że korzystanie z bidonu znajdującego się niemal pod ręką jest bardzo wygodne.
Lampka na widelcu amortyzowanym
Z racji braku miejsca w kokpicie, przednie lampki rowerowe byłem zmuszony umieścić na lewej, górnej goleni widelca amortyzowanego, co zaowocowało przeróbką lampek oraz zastosowaniem specjalnego wspornika. Rozwiązanie to wyglądało “przekozacko”, ale sprawdzało się średnio. W użytkowaniu lampki były kłopotliwe, gdyż znajdowały się daleko od kierownicy i trudno było je przełączać. Ponadto w trakcie jazdy nie miałem możliwości korekty położenia snopa światła w płaszczyźnie pionowej (teren — wyżej, miasto — niżej, żeby nie doprowadzać do olśnienia innych użytkowników drogi).
Wnoszenie i znoszenie roweru
Wnoszenie i znoszenie roweru po schodach było utrudnione. Rower z pełną, klasyczną ramą po prostu zawieszam sobie na ramieniu za siodełko i stabilizuję, trzymając za dolną rurę ramy. W przypadku Składaka 69 dolnej rury po prostu nie było. Musiałem posiłkować się chwytem za rurkę tylnego prawego trójkąta, co nie było ani wygodne, ani bezpieczne dla palców.
Sztywność ramy składanej
Pomimo moich najszczerszych chęci i założenia porządnego zacisku Shimano, spinającego połówki ramy, rama składana miała mizerną sztywność. Co jakiś czas dochodziło do delikatnego, ale jednak, przekoszenia tyłu roweru względem przodu, co dawało nieprzyjemne uczucie pływania ramy oraz generowało trzaski, odczuwalne nawet na kierownicy.
Połówki ramy, za pośrednictwem odpowiednich tulejek z tworzywa sztucznego, były spasowane na tyle luźno, że podczas jazdy sztyca przemieszczała się nieznacznie przód — tył, dając wrażenie posiadania sztycy amortyzowanej. To akurat było dość fajne — taka dodatkowa funkcja bez wożenia ze sobą kilogramowego kloca. Luźne pasowanie doprowadziło w końcu do pęknięcia dolnej tulejki ramy, przy nasadzie kryzy. Super projekt bulwo!
Dlaczego nie chcę już składaka
1. Składanie roweru poprzez łamanie ramy nie jest dla mnie przydatne. Użyłem tej funkcji może ze 2 razy.
2. Zbyt mały rozmiar ramy obniża komfort i bezpieczeństwo użytkowania roweru oraz powoduje konieczność wymiany wspornika siodła co ok. 1000 km, co podnosi koszty eksploatacyjne. A co jeśli resurs skróci się na skutek nieprzewidzianych wydarzeń i wypadnie akurat w środku wycieczki?
3. Nietypowa konstrukcja ramy powoduje problemy z ekwipunkiem. Zazwyczaj wożę go sporo.
Co dalej?
Na bazie części ze składaka i nowej ramy skonstruowałem nowy rower. Ale o tym w następnym wpisie 🙂
Nie wróżyłem zbyt udanej przyszłości temu rowerowi. Sam przechodziłem przez taką customizację roweru komunijnego i choć nie był składakiem to no nie dało się uzyskać idealnych parametrów na obecny wzrost (185 cm, a rower był kupowany jak miałem 148 cm wzrostu)