Author Creek to moim zdaniem bardzo ciekawy kask rowerowy. Na napisanie tej recenzji zdecydowałem się, ponieważ trudno było mi znaleźć przydatną recenzję tego modelu w Internecie. Mam nadzieję, że niniejszy tekst pomoże Wam dokonać słusznego wyboru w zakupie kasku.
Nadmienię tylko, że to zupełnie niezależna opinia na temat kasku — nie jestem w żaden sposób związany z jego producentem, dystrybutorami i sprzedawcami. Kask kosztował niecałe 144 zł z przesyłką i na chwilę obecną uważam, że to bardzo rozsądny koszt całkowity.
Na początek kilka zdań o tym, co przeważyło o zakupie tego konkretnego kasku. Przede wszystkim Author Creek zapewnia znacznie lepszą osłonę potylicy niż mój poprzedni hełmofon. Dotychczas byłem posiadaczem kasku MTB, który pomimo dość mocno odsadzonej tylnej części, prawie zupełnie nie chronił wrażliwych okolic tyłu czaszki. O ile przy spotkaniu z płaskim asfaltem “strefa zgniotu” zadziałałaby, to przy bliskiej styczności z twardą, ostrą krawędzią (np. krawężnikiem, narożem budynku, głazem) mogłoby się to skończyć bardzo źle. Niebagatelny wpływ na decyzję o zakupie miał spory daszek (przeciwdeszczowo-przeciwsłoneczny), ogromna ilość dużych, dobrze rozmieszczonych otworów i jaskrawy kolor (choć to bardziej ukłon w stronę kierowców).
Pojawiły się wątpliwości
Wielkim znakiem zapytania był fasunek, który omówię w dalszej części, a którego zdjęć nie potrafiłem znaleźć nigdzie w sieci. Zazwyczaj producenci chwalą się wnętrzem kasku, a tutaj na zdjęciach widoczne były jedynie zewnętrzne elementy. Czyżby producent, dystrybutorzy i sprzedawcy mieli coś do ukrycia?
Kask jest pancerny, doskonale wentylowany i dopasowany do głowy oraz niezwykle wygodny. Tymi słowami można by z grubsza podsumować kask Creek. Na stronach producenta znalazłem informację, że kask jest lekki… Czy 377 g ± 1 g mojego egzemplarza to dużo, czy mało — odpowiedzcie sobie sami 😉
Co mi się podoba — wiadro miodu
Konstrukcja kasku
Gdy kask rozpakowałem, zszokowało mnie wykonanie zewnętrznej warstwy. To nie jest jakaś cieniutka folia termokurczliwa, ale solidna, kilkumilimetrowa skorupa, wykonana z ABS (kopolimer akrylonitrylo-butadieno-styrenowy) najprawdopodobniej metodą wtryskową (przynajmniej tak sugerują nieznaczne ślady łączenia fragmentów formy). Powierzchnia kasku jest delikatnie satynowana, więc niestraszne jej drobne zarysowania.
Wewnętrzną warstwę kasku stanowi kształtka z dobrze znanego wszystkim styropianu, czyli EPS (Expanded PolyStyrene), wykonana w taki sposób, że pomiędzy kaskiem a głową tworzą się wzdłużnie dwa kanały powietrzne, znajdujące ujście w tylnym, centralnym otworze kasku. Bez wątpienia polepsza to wentylację wnętrza kasku.
Wrażenie podczas zakładania kasku jest dość niezwykłe: czuję się, jakbym włożył czop kulisty (głowę) w panewkę (kask) — tak mocno siedzi! Nie twierdzę bynajmniej, żeby nie zapinać paska pod brodą — jest on niezbędny do utwierdzenia kasku na naszym czerepie i zawsze powinien być zapięty oraz dociągnięty podczas jazdy, jednak wrażenie pozostaje jednoznaczne: kask dobrze przylega. Głębokie i stabilne osadzenie kasku sprawia, że jego środek masy w moim odczuciu jest położony niżej, niż w przypadku zwyczajnych kasków szosowych i górskich, przez co kask praktycznie nie ciąży na głowie.
Obydwie warstwy kasku łączone są punktowo z zachowaniem nieznacznego prześwitu. Co to daje w moim mniemaniu? Ano, że wszelkie drobne uderzenia będą pochłaniane sprężyście przez zewnętrzną warstwę kasku, bez odkształcania i niszczenia warstwy styropianowej. Myślę, że przedłuży to znacznie żywotność kasku.
Daszek
Daszek kasku, wykonany z tworzywa sztucznego (strzelam, że to polipropylen), montowany jest do skorupy trzypunktowo, na wcisk. Skorupa posiada dwa czołowe otwory montażowe, co umożliwia zamontowanie daszku pod mniejszym lub większym kątem, w zależności od potrzeb. Ponadto, boczne skrzydełka daszku przytwierdzane są za pomocą plastikowych kołków. Mocowanie jest solidne, nic się nie rusza, nic nie skrzypi. Kołki, jeśli się zużyją, pewnie będzie można wymienić.
Bardzo fajnym rozwiązaniem jest ukształtowanie daszku w taki sposób, że niejako zagarnia powietrze sprzed twarzy i kieruje je w stronę przednich, dolnych otworów wlotowych. Poprawia to znacznie wentylację i tak już przewiewnego wnętrza kasku. Wewnątrz szaleje cyklon 😉
Fasunek
Fasunek to ta część kasku, która budziła przed zakupem moje największe obiekcje, ponieważ tak naprawdę nie wiedziałem, co zamawiam. W internetach żadnych zdjęć, żadnego opisu, czarna dziura. No to macie fotkę:
Wnętrze przedstawia się dość standardowo. Jak widać na powyższym zdjęciu, fasunek składa się z kilku elementów. W tylnej części kasku znajduje się polimerowa, ażurowa kształtka, obejmująca połowę głowy i wyposażona w pokrętło regulacyjne, które w jedną stronę obraca się z wyraźnym klikiem. Kształtka mocowana jest czteropunktowo, po bokach kasku, mniej więcej w połowie, a jej ażurowa konstrukcja poprawia wentylację skóry i włosów, do których przylega. Wnętrze kasku wyściełają montowane na rzepy, mięciutkie poduszeczki w ilości 5 sztuk. Całości dopełniają cienkie, mocne taśmy (poliamidowe?) montowane w trzech punktach kasku, jak to zazwyczaj bywa: dwóch bocznych i jednym tylnym. Fasunek zapinamy pod brodą elegancką klamrą, która w tym momencie generuje dość tłusty klik.
Co mnie urzekło, to zastosowanie zamiast zwyczajnych drabinek regulacyjnych — dźwigienkowych zacisków, które mocno stabilizują wzajemne położenie taśm. Dzięki temu praktycznie nie istnieje ryzyko, że co jazdę trzeba będzie je poprawiać.
Co mi się nie podoba — łyżka dziegciu
Brak siateczki przeciw owadom, zwłaszcza za otworami znajdującymi się tuż nad daszkiem, który robi za opisany wcześniej “zgarniacz” powietrza, w tym owadów i innego fruwającego badziewia.
Zdecydowanie najsłabszym miejscem kasku jest zbyt łatwo poluźniające się zapięcie. Pomimo że klamra jest bardzo solidna i jeśli przylega do twarzy, trzyma taśmę poprawnie, to śliska taśma chętnie wysuwa się z zacisku już przy lekkim podważeniu skrzydełka klamry. Wymusza to poprawianie zapięcia co jakiś czas i jest dość upierdliwe. Problem powinno rozwiązać dołożenie dodatkowej drabinki regulacyjnej na taśmę, więc w najbliższym czasie odwiedzę pasmanterię albo sklep kaletniczy.
Podsumowanie
Pomimo dwóch wyżej wymienionych mankamentów kask Author Creek to zdecydowanie udany produkt, który w mojej ocenie zapewnia rewelacyjną ochronę głowy, doskonałą wentylację i fantastyczny komfort użytkowania. Znaczna w porównaniu z typowymi kaskami szosowymi i górskimi masa wynika z zastosowania pancernej skorupy (Hard shell technology) oraz konstrukcji kasku, obejmującej ochroną znaczną powierzchnię głowy. Moim zdaniem lepszą ochronę zapewniają już chyba tylko kaski pełnotwarzowe, choć te częstokroć mają problemy z wentylacją wnętrza. Tutaj takowe nie występują — jest przewiewnie i świeżo 🙂
Dzięki za fajną recenzję.
Czy da sie w jakis sposob wyjac wewnętrzna czesc ze skorupy?? Jesli tak to montaz siatki przeciw owadom to drobnostka. Pytam bo jestem bardzo zainteresowany kupnem tego kasku.
Próbowałem delikatnie rozdzielać obydwie części kasku, ale niestety mi się nie udało, mimo że odrobinę się względem siebie przemieszczają. Nie chcę używać zbyt dużej siły, żeby nie uszkodzić skorupy. Co do montażu siatki przeciw owadom, to możliwe, że sam zainstaluję od wewnątrz kawałek moskitiery (takiej z okna) na rzepach samoprzylepnych. Póki co radzę sobie jeżdżąc w różnych rodzajach szalokominiarek i czapeczek, ale przy dużych upałach dodatkowe nakrycie głowy stanowi warstwę izolującą i rzeczywiście ta siatka przeciw owadom na przodzie kasku sprawdziłaby się nieźle.
No wlasnie taki miałem plan zrobic. Wsadzic kawalek moskitiery. Tylko bez oddzielenia warstw kasku to bedzie troche rzeźba.
Pozdrawiam i dzieki za spoko recenzje kasku!
Jaki to rozmiar?
Kask ma rozmiar 54–57 cm, moja głowa w obwodzie 57 cm. Pod kask mieści mi się buff lub czapka z soft-shellu. Grubszych rzeczy nie próbowałem, ale jest jeszcze zapas.