Nawiązując do poprzedniego wpisu, w którym stwierdziłem oczywistość, że wszystko się kiedyś kończy, stwierdzam, że zintegrowany wkład suportu wykończył 4 osoby. Straszne to i śmieszne…
Wespół z małżonką staraliśmy się wykręcić pamiętający czasy króla Ćwieczka pakiet z mufy suportowej. Wkład BSA, nie żadne ITA, więc wykręcanie następowało w tę stronę, w którą kręci się zazwyczaj korba. I co? I nic. Klucz do suportu przykręciłem sążnistą śrubą M8x1, próbowałem zalewania WD-40, podgrzewania suszarką do włosów do kilkudziesięciu stopni, opukiwania młotkiem – bezskutecznie. Uznałem, że czas na wizytę w serwisie rowerowym.
W pierwszym serwisie mechanik poddał się po minucie. W drugim serwisie facet walczył dzielnie do momentu, aż suport nie wydał z siebie długo oczekiwanego jęku i karby w aluminiowej tulei trzymającej łożyska nie uległy zmieleniu. Niezupełnie o to mi chodziło. Smutłem.
Teraz czeka mnie rozwiercanie i frezowanie tulejek do stanu, w którym będę mógł siłowo wybić pakiet z mufy, a następnie usunąć jego pozostałości. Kiedy się to zdarzy? Dopiero zimą. Na razie pakiet jakoś się turla, a o dalszych z nim przygodach opowiem innym razem.